Dzień dobry. Moje zainteresowanie tego typy forum jak wiecie nie jest bezinteresowne. Chciałam poznać wasze opinie na ten temat. Nigdy nie spotkałam się z choroba psychiczna. Ten temat jest mi obcy. Chciałam w końcu komuś o tym opowiedzieć. Usłyszeć, doradzić się… Problem polega na ciągłym zamartwianiu się o rodzinne. Myśli w których moi najbliżsi odbierają sobie życie lub umierają śmiercią tragiczna. Mam 21 lat. Od dziecka miałam trudne dzieciństwo. Kłótnie, awantury. Rodzice wyjeżdżali do pracy za granice a mnie w raz z bratem zostawiali pod opieka babci. Od dziecka zawsze byłam traktowana jak głowa rodziny zaraz po ojcu. Zawsze radziłam sobie sama. Mój brat robi nam piekło z życia. Jestem bardzo do niego przywiązana. Sytuację które trwają już kilka lat mam wrażenie ze niszczą mnie. Ciagle problemy. Kłótnie wyzwiska… w domu nie ma chwili spokoju. Zawsze musi być coś… Co kończy sie przyjazdem policji. Te uczycie bycia odpowiedzialna za rodzinne przytłacza mnie już od dawna. Ale przez ostatnie 3 miesiące czuje się tak fatalnie. Nie potrafię odpisać tego uczucia tak dokładnie jak czuje. Pojawiły sie obawy o moja przyszłość. Pojawił sie większy niepokój o braci. Ciagle mam z tylu głowy ze zadzwoni telefon i znowu mama mi powie se coś w domu sie wydarzyło. Przez to nie wyobrażam sobie swojego życia. Nie wiem i nie mam pomysłu kim chce być co chce robić. Jakiś plan na życie.. cokolwiek. Nic zero.. od zawsze czułam sie gorsza. Zawsze wszyscy mówili co mam robić. Chłopak, rodzice. Każdy ciagle narzuca mi swoje wartości i zachowania. Z rodzicami nie mam takiej więzi co być powinna. Wiem ze to rodzice zdaje sobie sprawę. Rozmawiamy jak tylko są jakieś problemy w domu. Rodzice ciagle mnie obarczali trudnym charakterem moje brata. Co by sie nie działo wszystkie problemy i sprawy załatwiałam ja. Nerwowa byłam od zawsze mam to po mamie. Ale w ostatni czasie nerwy towarzysza cały dzień. Krzyki i nie umiejetność rozmowy. Czuje sie zgaszona. Nie wiem co mam robić. Nie wiem jak sobie radzić. Nie wiem jak pomoc. Czuje ze to mnie przerasta. Nie tylko rodzina ale i związek i znajomi. Chciała bym od ciąć sie od wszystkich… tylko ze głowa i tak będę ciagle myśleć czy wszytko u nich okej.. Myśle ze po prostu przechodzę ciężki okres. Ale chciałam sie was poradzić czy tylko mi sie już wydaje ze wszytko jest okej i zaraz mi to wszytko minie. Dziękuje