Reklama:
Reklama:
Reklama:

Popularne na forum

[img]http://static2.medforum.pl/upload/image/em_photo_forum/58b074ca0367ffca28905870e25fd1c3.png[/img]
4 komentarz
ostatni 8 miesięcy temu  
Robilem na przestrzeni tych lat kilka gastroskopi, kolonoskopi , rezonans magnetyczny brzucha, plus chyba badanie na Sibo i oczywiscie krew (wszystko wychodzilo w normie). Badania te robilem w wiekszosci w Polsce. Nie robilem natomiast badan na witaminy i mikroelementy (nie wiedzialem ze mozna takie robic). Tutaj gastrolog po gastroskopi i wywiadzie stwierdzil ze to Functional Dyspepsia. Tylko jak zmniejszyc te objawy? Czy dieta moze pomoc? Ciekawe czy znajdzie sie tu ktos na forum, kto ma podobne objawy.
7 komentarz
ostatni 20 dni temu  
Jak w tytule. Jestem kompletnym dziwolągiem od dziecka, czy wręcz jestem po prostu głupia. Jak bym się nie starała, zawsze wszystko, co robię wychodzi mi na odwrót a ja nawet nie rozumiem, dlaczego. Zacznę może od początku: - nie potrafię nawiązywać kontaktów z ludźmi - i to nie chodzi o to, że jestem nieśmiała, bo absolutnie nie jestem. Lubię ludzi, lubię z nimi przebywać, ale zwyczajnie nie mam pomysłu, o czym z nimi rozmawiać. Mnie od początku interesują inne rzeczy. Nie widzę, np. sensu w rozmawianiu o tym, co ktoś kupił tego dnia, czy co było w pracy, jeśli nie zdarzyło się coś naprawdę śmiesznego, czy nieoczekiwanego. Ja mam ''pasje'' - to znaczy, przez rok-dwa interesuję się jakąś dziedziną, bardzo wąską i taką zazwyczaj nietypową do interesowania się i, zwyczajnie nie mam ochoty rozmawiać na inne tematy. A, że bardzo chcę te kontakty podtrzymywać, zazwyczaj męczę się albo ja, kiedy muszę słuchać o czymś, co dla mnie jest oczywiste typu ''złapałam autobus i pojechałam do centrum, poszłam tu i tam, itd.'', albo ktoś się męczy, bo musi słuchać o moich obecnych zainteresowaniach, bo inaczej ja nie mam nic do powiedzenia. Nie potrafię zagadać do obcej osoby, bo tak jakby, kiedy nie wiem, czym ta osoba się interesuje i, jak myśli, nie przychodzi mi do głowy co i o czym powiedzieć w tej pierwszej rozmowie. Nie jestem nieśmiała, ale mam jakąś blokadę. Długo uchodziłam w szkole za dziwoląga i przez ostatnie trzy lata podstawówki spotkałam się z prześladowaniem, co spowodowało, że długo, bałam się gadać z ludźmi ze strachu. Ja szybciej mówię, niż myślę i zazwyczaj zawsze i tak się przy ludziach zbłaźnię i dopiero po czasie zorientuję o co chodziło i dlaczego się śmiali. - ludzie uważają mnie za egoistkę, kiedy ja nie jestem. Mam czasem, wydaje mi się za dużo empatii - kiedy widzę jakieś cierpienie, płaczę i natychmiast chcę pomóc. Udostępniam wszystkie zbiórki, staram się opiekować bliskimi, ale wygląda to u mnie tak, że oni uważają, że ja czegoś od nich chcę i dlatego to robię. Większość ludzi, nawet tych, którym bym nieba przychyliła, ma o mnie bardzo złe zdanie i uważają, że ja myślę tylko o sobie. Z tym, że to nie prawda, ja po prostu jakoś nie myślę, jeśli widzę jasno to cierpienie, to je widzę, ale nie umiem czytać między wierszami i, jeśli ktoś mi nie powie, że potrzebuje pomocy, czy, że go boli, ja się nie domyślę, czy nie zauważę. Czasem też, okazuje się, że ktoś jest na mnie zły, bo oczekiwał ode mnie czegoś a mi po prostu nie przyszło do głowy, żeby to zrobić, bo wiele takich empatycznych zachowań nie jest dla mnie jakby naturalnych i musiałam po prostu zapamiętać, że jeśli ktoś mówi tak i tak, to znaczy, ja powinnam zrobić tę albo inną rzecz. Ciężko mi też po wyrazie twarzy człowieka poznać, czy on jest smutny, zły, czy jakiś inny. Dla mnie, każda mina jest taka sama i, nie rozumiem, jak ktoś po oczach poznaje czyjś nastrój. Ja mogę to zrobić, jak oglądam film, ale może to dlatego, że tam aktorzy grają to te wyrazy twarzy są bardziej, jakby ''wyraziste'' a w życiu to takie niuanse, których ja nie widzę po prostu. Czasem, ktoś ma do mnie pretensje w towarzystwie, że go obraziłam, że powiedziałam coś nieuprzejmego a ja nawet nie wiem, kiedy i co. Ludzie cały czas mówią, że ich nie słucham i lekceważę tylko dlatego, że nie patrzę im w oczy - ale ja, jak na kogoś tak patrzę, nie mogę się już skupić na tym co mówi, stresuje mnie czyjś taki mocny wzrok, czuję się w pułapce nawet, jak to ktoś bliski... nie wiem, dlaczego. - ja mam emocje trzylatka, łatwo mnie wyprowadzić z równowagi i kiedy coś mnie zdenerwuje, to płaczę, krzyczę i gadam bzdury, które sprawiają innym przykrość, ale nie dlatego, że chcę im ją sprawić, tylko dlatego, że to jedyny sposób, który pomaga mi rozładować emocje. Jeśli jestem zdenerwowana, i sytuacja mnie przerasta, to reaguję po prostu histerią, potrafię zaatakować osobę formalnie wyżej ode mnie, chociaż wcale nie chcę, ale po prostu sobie nie radzę z tą emocją... - jestem w życiu kompletnie niesamodzielna, nie potrafię zapamiętać np. co jak posprzątać, czy umyć i robić tego w ten konkretny sposób, ''bo mi tak niewygodnie'' i, ile bym sobie nie obiecywała, że zrobię to po ludzku, i tak robię to po swojemu. Przeszkadza mi bałagan, ale tak jakby wolę, żeby ktoś posprzątał za mnie a ja siedzieć nad obecną ''pasją'', bo nie umiem się jakoś zmobilizować do tego, czego nie lubię. Tak naprawdę chętnie bym to zrobiła sama, wiem, że to egoistyczne i powinnam sama, ale po prostu nie umiem robić rzeczy, których nie lubię. I tak pranie może spleśnieć w pralce, jeśli ja mam transmisję, czy serial dwa dni z rzędu i w końcu i tak, mama to zrobi. Chociaż ja tak naprawdę chcę. Byłam u lekarza i powiedział, że mam cechy 5 różnych zaburzeń osobowości, do tego w bardzo ciężkiej postaci. Tylko, że on też powiedział mojej mamie, że ja jestem egoistką, która widzi tylko siebie i nawet jej nie kocha a martwi się na zasadzie ''bo nie wiem, czy sobie bez niej poradzę, to lepiej, żeby była''. A to nieprawda. Ja bym oddała za moją rodzinę życie, tylko jakoś nie umiem im tego okazać w normalny sposób. Dla mnie to jest tak, jakbym ja mówiła komuś, że niebo jest niebieskie a on mi odpowiadał ''dlaczego myślisz, że niebo jest zielone?'' Nie rozumiem, dlaczego ludzie odwrotnie odczytują moje intencje. Czytałam o tych zaburzeniach, które on wskazał, ale to nie jestem ja, ja tak nie czuję i nie myślę, tak mnie widzą ludzie na zewnątrz... powiedzcie mi, czy ja się łudzę, że jestem inna a naprawdę jestem taka zła? Czy to ja sobie wmawiam, że czuję inaczej, niż mnie widzą inni? Ja już nie wiem sama...:-Y
1 komentarz
ostatni 7 miesięcy temu  
Przeszło już? Potrzebuje pomocy. Mam ten sam problem.
12 komentarz
ostatni 8 dni temu  
Naprawdę nikt nie jest w stanie odpisać mi na pytanie?
2 komentarz
ostatni 5 miesięcy temu  
Witajcie jakiś czas temu poznałem kobietę, która mi trochę namieszała w życiu, pojawiło się uczucie, które skończyło się stanem depresyjnym. W sumie dzięki niej trafiłem na super empatyczną Panią terapeutkę i mam już za sobą ponad pół roku psychoterapii. Jestem zupełnie innym człowiekiem w skrócie mówiąc. Wspólnie doszliśmy do wniosku że tamta kobieta ma histrioniczną osobowość, unikałem jej, ale po pół roku od urwania kontaktu dowiedziałem się całej prawdy. Wiem jak teraz cierpi, jakie ma roz***ne życie. Chodzi do psychologa, bo już sobie nie radzi, nie potrafi być sama, tkwi w jakims patologicznym związku, zmieniala wcześniej często partnerów, ale trafia na ludzi zaburzonych, bądź pogubionych, jest uległa, do przesady dba o fizyczność, lubi być w centrum uwagi, bije od niej seksualność. Ma bardzo niską samoocenę. Nie ma z kim porozmawiać, a tak bardzo chce być szanowana i lubiana. Książkowy przykład zaburzeń histrionicznych Heh, ja jestem empatyczny i mi tak na prawdę nie przeszło. Wiem że to dobra osoba. Wiem że mógłbym odzyskac jej zaufanie, wiem że cierpi również dlatego że nieświadomie mnie skrzywdziła. Boi się mnie, bardzo. Ale wiem o niej dosłownie wszystko i cholernie mi jest jej szkoda że tak cierpi. Obraca się w towarzystwie ludzi odklejonych od rzeczywistości, którzy ją wykorzystują, bez uczuć, jest zdradzana. Mam w sobie dużą chęć jej pomóc i wierzę że dzięki terapii zrozumie pewne rzeczy. Wiem że powinienem się puknąć w czoło i to zostawić, będzie mnie to kosztować masę czasu, energii, nerwów, a i tak mogę nic z tego nie mieć, przecież zacząłem fajnie ogarniać swoje życie. Ale gdzieś w środku czuje że to mogłaby być ta osoba... Bije się z myślami i nie wiem co robić. Kolejną wizytę u Pani mam dopiero za 11 dni. Pytanie do was czy jeżeli mi zależy, warto się kierować sercem i się w to pchać, pomagać jej zrozumieć świat i do tego wracać?
1 komentarz
ostatni 6 miesięcy temu  
Witam Robert. Zapytaj może o największą przegraną w hazardzie? - czyjeś satysfakcjonujące życie.
11 komentarz
ostatni 3 miesiące temu  
Witam wszystkich. Od paru miesięcy przeglądam forum i cieszę się,że jest tylu dobrych i pomocnych ludzi. Niestety tez się borykam z nerwica lekowa. Codziennie zasypiając mówię sobie,że dam radę wszystko pokonać,że jutro będzie inaczej. Przychodzi poranek i wszystko zaczyna się od nowa. Nie mam chęci ani sił sprzątać mieszkania,zmuszam się do gotowania obiadów itp. Chodzę do pracy regularnie,bo się boję,że jak zostanę dłużej w domu to już do niej nie wrócę,a niestety nie mogę sobie na to pozwolić Byłam u psychiatry. Na pierwszej wizycie przepisal mi propranolol. Strasznie boję się nowych leków,ale po miesiącu sytuacja mnie zmusiła. Biorę codziennie po jednej tabletce. Na drugiej wizycie lekarz przepisal mi pregabaline raz dziennie po 75. Do tego leku nie mogę się przekonać. Boję się okropnie skutków ubocznych. Na psychoterapię mnie nie stać. Byłam chyba 5 razy i musiałam zrezygnować ze względu finansowych. Moje pytanie jest takie... Co mam dalej robić?? Z jednej strony czuje,że dam radę beż leków,a jak przychodzi co do czego mam chec umrzeć i mieć święty spokój. Boję się wszystkiego,jeżdżenia w niezanane miejsca,zmian pogody,hałasu,zmian ogólnych w życiu. A najgorsze jest to,że dostaję ataków paniki jak dzieci mają jechać na wycieczkę. Nie chcę trzymać rodziny w klatce. Mam dosyć tej choroby.
1 komentarz
ostatni 7 miesięcy temu  
Reklama:
Reklama: