Witam, mam na imię Ola i mam 22 lata. Liczę na poradę specjalisty, ale również osoby z podobnym problemem. Od czego by tu zacząć... Od zawsze byłam typem wrażliwca, jedynaczka która chce być idealna zarówno dla siebie jak i dla rodziców. Perfekcjonizm nieraz pomagał, nieraz męczył, ale zawsze różnorakie problemy nie były dla mnie trudne do przeskoczenia, rozmawiałam sama ze sobą na głos [tak, dziwak] i potrafiłam sobie przetłumaczyć racjonalnie różne rzeczy. Od około maja stałam się jakaś inna, smutna, przygnębiona. Zdarzyło płakać mi się bez powodu np. z tęsknoty za domem, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało. Czas płynął, było lepiej, jedynie może troszkę doskwierało mi rozdrażnienie i włączał mi się tzw. 'nieogar' + oczywiście jako główny cel SEN. Wykonywałam w pracy wszystkie obowiązki bez problemu, żyłam sobie w miarę spokojnie, no bo wszystko było pod kontrolą. Ktoś powie, że wymyślam, ale... od około tygodnia, tak naprawdę zupełnie bez powodu, zaczęłam myśleć o tym jakby było gdyby mnie nie było, sama jak to piszę to przechodzą mnie ciarki. Zaczęły się natrętne, męczące myśli o skończeniu ze sobą, kabel od prostownicy kojarzy mi się tylko z jednym, chyba nie muszę wam tłumaczyć dlaczego :( i to nie jest tak, że jakoś mnie to rajcuje, wiem i jestem święcie przekonana, że nigdy nie mogłabym sobie niczego zrobić, wolałabym już chyba wegetować jak roślinka, ale to cały czas we mnie siedzi, mam wrażenie, że jest silniejsze mimo, że staram się myśleć pozytywnie, tłumaczyć że to tylko moje paranoje, które przeminą. Bo zdaję sobie sprawę, że to nie jest normalne, brzydzę się tego :(