...Pozwoliłam się zawładnąć jesiennemu mrokowi i wszystko odbija mnie bardziej niż zwykle. Od czasu pierwszego lockdownu było źle,bałam sie wrócić do pracy,jeszcze bardziej utknełam w ***. Podczas siedzenia w domu zajmowałam się tym czym naprawdę lubię A jak trzeba bylo wracać do "nowej rzeczywistosci" to dotarło do mnie że wszystko co robię jest głupie i bez sensu. Świat zmierza mu katastrofie A ja nie mogę nic na to poradzić. Nawet nie chce mi jechać załatwić sobie paszport. No ***. Czuję do tego niechęć. Nie powiem,żebym kiedykolwiek żałowała emigracji. Tu mi dobrze,podleczyłam się z pseudo fobii społecznej( w Polsce miałam wrażenie,że wszyscy się na mnie gapią,śmieją się że mnie i obgadują)
A może podświadomie chce wrócić do kraju i czekam żeby mnie deportowali? Odetnę się od rodziny której niektórych zachowań nie rozumiem i sprawiają,że zastanawiam się czy oni są jacyś walnie czy to może że mną jest coś nie tak.
Do tego walczę z niechęcią do robienia czegokolwiek. Ech to się porobiło...