Spróbuj nie zrzucać winy na partnera, ani na innych, czy nawet na samo życie, jakobyś szczęścia nie miała.Spróbuj stanąć przed lustrem, i powiedzieć, że wszystko to co się stało, jest przeze mnie i schizofrenie.Jest czas właśnie na to, by dopuścić rozsądek do głosu.Partner przypuszczam, że nie dal rady z tobą, gdy byłaś bardzo objawową w swej
schizofrenii, dlatego i pewnie nie tylko odszedł, bo sobie nie radził i nie wytrzymał.Teraz... ale kto by wytrzymał ? Ja ? Nie dałbym rady schizofrenicznej sobie, której niczego nie da się wytłumaczyć, bo jest wyjątkowo przekonana, wyjątkowo żyje zaburzonymi " racjami ", nijak mającymi się do rzeczywistość.W tym męskim umyśle również rozgrywała się, poważna wojna emocji.Zrobił co uznał, by przetrwać.Niech mu się wiedzie, niech będzie szczęśliwy i koniec.
" Bujasz sobie w obłokach 2 lata i buuum! Budzisz się. Rzeczywistość wraca. Wszystkie emocje, ból, jeden wielki ból! Jak to się mogło stać?! Czemu nic nie zrobiłam? "
Jesteś... Teraz nawet ty to widzisz.Czas zaakceptować to co było, jest, czas skupić się, na tym co zrobić, by teraźniejszość była szczęśliwą, pozbawioną bólu, pozbawioną wszystkiego co źle, czas aby korzystać z umysłu, który odzyskał swą jasność, klarowność.Teraz są możliwości, wykorzystaj je co samego cna.I proszę nie pisz, że - łatwo ci powiedzieć, dlatego, że nie jest łatwo, ani tobie, ani większości, jak nie wszystkim, na naszym forum.Zamiast spróbuj napisać, dam radę... widzę siebie, teraz mam solidniejszą szansę, kończę z cierpieniem, bólem, kończę, bo jestem... w końcu jestem.