Witajcie! Podzielę się moimi dylematami. Proszę o uwagi.
Od 2004 roku miałem stwierdzoną schizofrenię paranoidalną (F20.4) Nie wierzyłem w diagnozę. Wcześniej brałem narkotyki przez 1,5 roku (bardzo często marihuanę, po kilka razy amfetaminę, LSD i Extazy). Jeszcze wcześniej zacząłem upijać się alkoholem. Mam stwierdzone (F19.0-10). Te dwie diagnozy podtrzymuje jeden lekarz, u którego leczę się od dawna. Spoko. Po jakimś czasie, długim, zaakceptowałem diagnozy. Przestałem pić a branie narkotyków odstawiłem jeszcze przed pierwszą konsultacją lekarską z pominięciem kilku razy kiedy wziąłem marihuanę. Już w czasie leczenia były jeszcze próby z dopalaczami. Kilka. I dalej co następuje... Dostałem się do szpitala. Lekarze stwierdzili F19.8 po przeanalizowaniu całej mojej k***i, a było tego ponad 30 wypisów. Dylemat... Komu uwierzyć? Starej ekipie? Która utrzymuje pierwsze dwie diagnozy, czy nowe, która podjęła decyzję o nowej diagnozie. Sam skłaniam się do nowego, ale trochę boję się, że zostanę sam i bliscy będą mnie skłaniać nowy do myślenia, że jestem chory. Proszę o analizę tego co napisalem. Z wyrazami szacunku. ojciecBonyS. P.S.: Teraz jestem na travicta 350, aribit 15 oraz absenor 500 i po dwóch wypalonych lufkach marihuany OCB "Walker".