Gdy w grudniu ubiegłego roku świat obiegła informacja o pierwszych zachorowaniach spowodowanych zakażeniem koronawirusem SARS-CoV-2, prawdopodobnie nie zastanawialiśmy się, jaki będzie to miało wpływ na nasze codzienne życie. Ot, „jakaś nowa choroba", jakich przecież mnóstwo. To że kilku mieszkańców Chin zachorowało, to jeszcze chyba nie powód, żeby się tym martwić? Przecież zima za pasem – trzeba się przygotować na naszą coroczną „epidemię" grypy. Podejrzewam, że po pierwszych zachorowaniach w Wuhan nikt nie spodziewał się „efektu motyla" i rozwoju pandemii, jakiej świat od dawna nie notował. [Artykuł pochodzi z kwietnia 2020 r.]
Reklama: