Witam całe forum. Mam wielki problem, obecnie jestem narzeczona i przyszła żona pana X . Dodam, że mam 21 lat i wiadomość o dziecku była dla mnie wielkim przeżyciem, na początku bardzo bałam się odpowiedzialności zaś teraz gdy już czuję moje maleństwo jestem mega szczęśliwa ze Bóg dał mi tak wielkie szczęście ... szczęście tylko w dziecku a nie w przyszłym mężu . Zacznę może od tego, że z Panem X znamy się całe życie, ja - dusza towarzystwa , imprezowiczka, dążąca do celów , przebojowa . On - hm z perspektywy czasu jak myślę o nim to wiecznie nawalony człowiek od soboty do niedzieli do typowego zgona ! W ciągu tygodnia tez nigdy nie odmówił piwa czy setki, zero pasji w jego zyciu, tylko praca i weekendowe picie z kolegami . Poznaliśmy się oczywiście na imprezie zakrapianej alkoholem, po czym zaczęliśmy się spotykać, było ok, razem się bawiliśmy siedzieliśmy w domu , nie było problemu ze sobota w domu to nuda. Potrafił mnie zabrać do kina , pojechać na zakupy , zabrać na jakieś dobre jedzenie . Kochaliśmy się parę razy dziennie! Odkąd dowiedzieliśmy się o dziecku czar prysl. Zero sexu, zero komplementów , nigdzie z własnej woli mnie nie zabrał, gdy chce gdzieś wyjść to marudzi bo lipa bo nuda , nigdy sam nic nie zainiciuje . Jestem przygnębiona , siedzę w domu zrobię to co należy do domowych obowiązków i koniec . Nie pracuje ponieważ pracowałam fizycznie - dzwigalam dlatego dostałam zwolnienie od mojego gina . Tęsknię za ludźmi i za tym żeby z kimś normalnie porozmawiać , bo z Panem X nie mam o czym rozmawiać.. cały tydzień wygląda tak : od pon do pt przyjeżdża do mnie po pracy około godziny 19 wypije herbatę obejrzy tv i idzie spać , z soboty na niedzielę śpię u niego ale ten sam schemat , z wyjątkiem wieczoru sobotniego , szukanie kolegów i bardzo chętne godzenie się na flaszeczke, przy czym to ja oczywiście musze być kierowcą pijanego towarzystwa. Niedziela - najchętniej spał by do południa , a po południu gdzue ja w 7 miesiącu ciąży potrzebuje poleżeć to on wtedy jechały wszędzie bo go dup a nosi , ale nie ze mną , czy do kina czy gdzieś żeby miło spędzić czas tylko jest dzwonienie po kolegach co robią i gdzie są. Jestem załamana jego postawa . Jest starszy ode mnie 6 lat , ale umysłem sądzę że w wieku gimnazjalisty ... czuje się strasznie , zero miłości , nigdy mnie nie przytuli sam , a już szczególnie w towarzystwie , zero czułości , komplementów ... wiecznie użalanie się nad swoim życiem jak to teraz dużo pieniędzy potrzeba na remont mieszkania i ile on to musi wydać . O dziecku nie wspomnie. , nawet nie dotyka brzucha ... gdy zaczynam z nim rozmawiać o problemie jaki się pojawił on twierdzi ze problemu nie ma ze ja przesadzam , że co on niby ma robić . Mówię mu w twarz co ma robić nie owijam w bawełnę , poprawi się na dzień może dwa a później od nowa to samo .. jestem zmęczona tym wszystkim , czasem jak myślę o tym od rana jestem w takiej rozsypce ze nawet nie chce mi się wstać z łóżka i wyglądam jak tysiąc nieszczęść ... nie wiem jak do niego dotrzeć , ja chcę walczyć , a po jego zachowaniu wnioskuję ze on ma mnie poprostu gdzieś . Dodam że to jego pierwszy związek , nigdy wcześniej nie spotykał się z dziewczynami , nigdy nie powiedzial mi o tym ale sądzę że byłam jego pierwsza kobieta w łóżku ! Powiedzcie mi co mam zrobić, jak z nim pogadać ? Jak dotrzeć do niego ? Może w sobie powinnam coś zmienić ? Proszę o rady ... ja juz nie mam pomysłu ...