w szpitalu bylo super,wszystko podane pod nos,zadnych klopogow.teraz zimno mi,ani kasy na kurtke zimowa ani na swetr pod ten plaszcz.musze decydowac czy majtki czy plyn do plukania i papier toaletowy.ludzie patrza jak na wariata a ja notes i tabelka rozne produkty spoleczne i kilka tanich dyskontow.latam porownuje ceny.dwa dni mi to zajelo.mam ochote na sok,nie stac mnie,jest miks suszonych owocow,nie moge bo ponad 7zl.szlag moze czlowieka trafic,czym se na to zasluzylam?ale to glopota kupowac najtansze wersje produktow bo to gowno,chemia,ja juz po szpitalu roztyta jestem jak przed zaczeciem diety montignac.obiadu se nie moge ugotowac bo nie stac mnie na polprodukty.caly czas jem rzeczy ktore mi ciocie i iza przyniesli do szpitala.wlozylam gotowe obiady do koszyka.przezd kasa musialam i tak je wrocic bo nie starczyloby mi.nie mozna placic karta.bankomat najmnjiej wydaje 50 zl a ja moze mam 30. Do wtorku.nic tylko wodke kupic polozyc sie i nie czuc i nhie myslec bo na normlane zycie mnie njie stac
oldzi3