Witam,
przeczytałam wszystkie wątki na forum, dowiedziałam się bardzo dużo, ale mimo wszystko bardzo proszę o pomoc.
Z perspektywy czasu mój mąż miał wiele okresów przeplatanych depresją i czymś co chyba można nazwać manią,a obecnie wygląda to jak typ mieszany. Poniżej krótka charakterystyka:
-kłamstwa i manipulacje bez mrugnięcia okiem, złapany na kłamstwie albo milknie i robi się smutny albo brnie dalej w absurdy zależnie od stanu obecnego dnia
-dwie próby samobójcze ( o które obecnie mnie oskarża, że przyczyniłam się do nich), wielokrotne mówienie "zabiję się, skończę ze sobą, nienawidzę swojego życia
-okresy apatii, zamyślenia przerywane zupełnym pobudzeniem, agresją wymierzoną najczęściej we mnie
-alkoholizm , którego się wypiera
-bójki, próby zdrad zawsze po alkoholu, zawsze na imprezie zawsze jak jest na tzw fali i królem życia
-słowotoki, w których mówi niby z sensem, ale gubi wątki, zmienia fakty (np przekręca ile mam lat, ile jesteśmy małżeństwem albo coś co się wydarzyło)-złapany na tym wmawia, że to ja się pomyliłam
-wielokrotne zmiany pracy, głównie bycie zwalnianym, ale nigdy nie był on winny, a potem jednak okresy depresji i załamania
-nigdy nie jest niczemu winny, zawsze ja to ja jestem winna, a on jest ofiarą
-manie wielkości-jestem naj we wszystkim, gardzenie innymi a potem wypieranie się tego
-mania prześladowania, śledzenia, wmawianie wielokrotne, że to ja jestem chorobliwie zazdrosna, nie mogę zapytać gdzie wychodzi wieczorem, bo "jestem zazdrosna i będę go śledzić" (czego oczywiście nigdy nie uczyniłam),jednocześnie nie przeszkadza mu to robić rzeczy,o które mnie podejrzewa, czyli przeglądanie telefonu, namierzanie gps-em gdzie jestem a złapany na gorącym uczynku brnie w kłamstwa nieprawdopodobne
-kiedy zaczyna się agresja jest wymierzona we mnie, robią mu się takie zimne oczy, bez mrugnięcia okiem mówi straszne rzeczy "że mnie nienawidzi, że chce go wrobić w bachora i przebijam prezerwatywy, że mnie zniszczy, że zostanę z niczym itd". Nie zwracanie uwagi na nic, godzina 3 w nocy, trzaskanie drzwiami, krzyki, wyzwiska, popychanie mnie, a potem wmawianie, ze on nic nie robił i to moja wina.
-4 miesiace temu w stanie depresyjnym nagła wyprowadzka z domu na prawie 2 miesiące, podczas których zachowywał się jak w manii (zabawy, jeszcze więcej %, strojenie = król życia), a jednocześnie przyznał się, że 3 razy chciał się zabić. Powrót do domu i coś co nazywam stanem mieszanym- rano totalna apatia, jakby był autystycznym dzieckiem, nie słyszy pytań, nie odpowiada takie zawieszenie, a potem jakiekolwiek nie takie moje pytanie, zły ton i totalna agresja w moją stronę "ma dość, pakuje się znowu, a jak zostanie to się zabije albo mnie zabije bo nie ma po co żyć". Generalnie taka huśtawka.
Korzysta z pomocy kolejnego terapeuty, teraz leczony jest na depresję, bo twierdzi, że tylko to mu dolega. Jakakolwiek próba rozmowy, że ma też inny problem kończy się awanturą, wmawianiem, że jestem psychiczna i sama mam się leczyć. Obecnie grozi mi rozwodem po awanturach, które sam wywołuje, a potem jak jest kilka dni ciszy zachowuje się jakby miał depresję cały czas.
Na wszystkie moje odwołania do odpowiedzialności, przysięgi, tego, że go kocham i wiem, że kocha mnie, że był innym człowiekiem reaguje jakby ktoś diabła święconą wodą oblewał,zaczyna sie od razu drzeć zaprzecza, że nie kocha, że ma dość, że się zabije i wszystko wyżej co opisałam. Jesteśmy razem 13 lat, znam go doskonale i czuję się jakby go ktoś zamienił w inną osobę, widzą to tez osoby z rodziny i z tego co wiem w pracy też. On oczywiście uważa, że to jest zmiana na lepsze "otworzył oczy, całe nasze życie było kłamstwem i pomyłką itd"
Kocham go, choć rani mnie potwornie, jestem wyniszczona tą sytuacją, byłam przy nim zawsze, choćby te sytuacje z pracą, byłam oparciem, drzwigałam wózek, choć czułam, że to nie jest problem z innymi i pracą tylko z nim. Przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil, a on był zawsze zupełnie inną osobą, bardzo doceniał to, że mamy siebie, że wszyscy wokół się rozwodzą a my jesteśmy szczęśliwi razem, teraz wszystko jest bez znaczenia, pluje na wszystkie wartości, niszczy mnie jak osobę. Jak ma momenty przebudzenia,czyli depresji to widzę iskrę dawnego jego, mamy cudowny seks, choć jego libido to karuzela, wychodzimy gdzieś razem i jest prawie jak dawniej, ale wystarczy taki pstryczek jakby go ktoś przełączył i wraca to zimno, agresja i bardzo raniące słowa.
Dlatego bardzo o jakiś komentarz bardziej doświadczone osoby w temacie CHAD czy to co opisałam wpasowuje się w możliwy schemat, czy tylko ja to na siłę chce wpasować.