To dluga historia. Oczywiscie problemem jest marihuana. Tak sadze. Dlatego pisze, bo juz nie wiem komu sie wygadac. Bylismy para od 4 lat. Po pierwszym roku rozstalismy sie na krotko, ale powodem bylo palenie, oczywiscie jego. Mial wtedy 20 lat. Wrocilismy do siebie, on obiecal, ze nie bedzie tego robil. I tak bylo. Rozmawialismy o tym, zerwal kontakty z "kumplami". Bo interesowali sie tylko nim wtedy, kiedy palil. Sam o tym opowiadal, cieszyl sie, ze z tym zerwal. Ja tez sie cieszylam, ze szczeniackie lata minely i teraz to cos powazniejszego. Ale pomyslilam sie. Minely kolejne 2 lata i nagle z dnia na dzien odszedl. Powiedzial mi o tym przez telefon. Gdybym go nie zmusila, to nawet by nie przyjechal powiedziec co sie stalo. Nie jestemy juz razem rok. Przez ten rok widywalismy sie czasem, rozmawialismy. Widzialam, ze chce mi o czyms powiedziec, ale jakby sie bal. Czasem on w srodku nocy prosil o spotkania. A po nich sie nie odzywal. Probowalismy zaczac od nowa, do jego pierwszej imprezy z kumplami, na ktorej doradzili mu, ze nie warto. Napisal mi to w smsie. Odsunal sie od wszystkich starych znajomych, wrocil do swoich cudownych kumpli. Nie ma kontaktu ze swoim przyjecielem. Kiedys ptzypadkiem spotkalam jego przyjeciela, ktory opowiedzial mi, ze od keidy nie ejstemy razem ciagle pali i pije. Zachowuje sie, jakby mial z 17 lat, a ma 24. Nie wiem jzu co mam zrobic. Probowalam wszytskiego..rozmow, zabierac go od tego wszytskiego. Ale to pomagala na chwile, pozniej znowu sie nie odywal. Potrafil pisac mi w nocy esy, ze kocha, ze potrzebuje, pozniej sie nie odezwac i zaprzeczac. Ostatni raz widzialam sie z nim tydzien temu. I od tej pory cisza, nie odpisuje na zadnego esa. Nic. Powiedzial tylko, ze nie kocha i patrzyl tak dziwnie,znowu. A ja od roku jestem w okropnym stanie. Tesknie. chcialabym mu pomoc, ale nie wiem jak. I teraz nie wiem czy serio mnie nie potrzebuje, czy to uzaleznienie zrobilo z niego kogos, kto nie ma uczuc. To tak w skrocie. Znajomi mowia, ze potrzebujemy szczerej rozmowy. Probowalam. Rozmawia ze mna. Ale nie odpowiada konkretnie na pytania. Zachowuje sie tak, jakby to wszystko widzial i dlatego nie jest ze mna, bo jak to powiedzial "niepotrafilby byc taki jak ja na to zasluguje". Czasem bardzoi mocno mnie odtraca, ale po paru dniach probuje to naprawic. Jakby byal sie, ze odejde. To bardzo pokrecona historia. Wiem, ze powinnam odejsc, zostawic go, ale nie potrafie. A przyczyna jest prosta, kocham go.
Planuje sie z nim zobaczyc, dobrze robie ?