Witam. Jestem tutaj całkiem nowy, jeśli piszę w złym miejscu to z góry proszę o przeniesienie. Opiszę moją sytuację. Mam 20 lat, mieszkam w trójkę, ja + rodzice. Ojciec od jakiś 6 lat choruje na CHAD, zaczęło się od dość mocnego epizodu manii, który trwał kilka miesięcy, a następnie przeszło to w fazę depresyjną i tak aż do dziś trwa "przewlekła faza depresyjna". Problem jest taki, że powoli już nie wiemy co z mamą mamy robić, jak się zachowywać wobec tego co robi ojciec. Mianowicie nie ma on na nic chęci, w domu nie robi praktycznie żadnych czynności życia codziennego. Traktuje nas kompletnie bez szacunku, wszystko musimy za niego robić, bądź w najlepszym wypadku kierować go aby cokolwiek zrobił. Podam kilka przykładów dla rozjaśnienia sytuacji. W zasadzie codziennie siedzi on w kuchni od rana do południa i czeka na obiad, mimo że zazwyczaj jest wtedy sam w domu, gdy pytamy się go dlaczego nic nie przygotuje skoro tak bardzo czeka na ten posiłek twierdzi że "nie umie". Oczywiście każdego poranka zadaje pytanie "co będzie na obiad?". Gdy już dostanie wyczekiwany posiłek zdarza się często, że go skrytykuje. Generalnie zachowuje się tak jakby wszystko mu się należało, mimo że sam nic nie robi. Najgorsze są jego głupie pytania, które zadaje bez przerwy tak jakby szukał zaczepki, są to pytania tak banalne, że aż wstyd je tutaj wypisywać, pytania typu "czy mogę uchylić okno, czy mogę zjeść daną rzecz z lodówki, czy mogę ubrać te spodnie" itd itd. Poza tym gdy tylko usłyszy, że ktoś z domowników rozmawia przez telefon momentalnie pojawia się obok i *** a następnie pyta się kto dzwonił i co mówił. Gdy robię cokolwiek w domu, lub na podwórku, on natychmiast pojawia się obok i pyta się co robię, mimo że to zazwyczaj moja sprawa która go nie ani trochę nie dotyczy, również gdy tylko zakręcę się w pobliżu samochodu potrafi on dosłownie za mną biec i pytać czy gdzieś jadę. Za każdym razem gdy zapytam go "a czemu się o daną rzecz pytasz?" dostaję odpowiedź "tak tylko". Już sam momentami zauważyłem, że czuję lęk gdy z nim przebywam bo wiem że zaraz znajdzie jakieś pytanie, które mi zada i mnie zdenerwuje, no ale teraz nie o tym. Generalnie ile byśmy nie zwracali mu uwagi, żeby spróbował coś robić, poprawił się, przestał nas nękać pytaniami i nie robił z nas służących, on niestety nic sobie z tego nie robi i żyje po swojemu. Zazwyczaj na nasze uwagi przytakuje, mówi że się poprawi, że od jutra się zmieni, kilka razy rzucał w odpowiedzi na nasze uwagi zdanie: "to pójdę do pracy" (co oczywiście było kłamstwem z jego strony, ale też nikt z nas tego od niego nie wymaga). My pracujemy, robimy mu obiadki, pierzemy jego rzeczy, sprzątamy, płacimy jego rachunki, robimy wszystko w koło niego a on odwdzięcza się nic nie robieniem, zadawaniem głupich pytań i robieniem z nas idiotów. Oprócz tego ma problemy z higieną, potrafi umyć się raz na tydzień (!) i ubrać te same ubrania, w których chodził kilka dni. Mimo, że próbowaliśmy zwracać mu uwagę, że musi się myć bo brzydko pachnie itd, miał to gdzieś tak samo jak większość naszych uwag i nic sobie z tego nie zrobił. Mówi, że "przecież się myłem" i pyta "jak śmierdzę?" i na tym kończy się rozmowa, nie da mu się takich rzeczy wytłumaczyć. Czasami mamy wrażenie z mamą, że robi on nam to na złość, bo jak wytłumaczyć, że skoro zwracamy mu uwagę dla jego dobra w tej i wielu, wielu innych kwestiach, a on ma to gdzieś ,robi na przekór i jeszcze w żywe oczy skłamie bądź zada jakieś bezsensowne pytanie typu "jak śmierdzę?"? Poza tym często naśladuje mamę, czasem i mnie, na przykład mama robi sobie herbatę - on również, mama robi kawę - on również, mama idzie spać - on również itd itd. Jest to strasznie irytujące, robi tak też w towarzystwie więc możecie sobie wyobrazić jak to wygląda. Oczywiście na ogół sam od siebie z nikim nie rozmawia, nie zaczyna tematów, jedynie zadaje pytania takie jak pisałem wyżej i odpowiada. Przestał też utrzymywać kontakty ze swoją rodziną. Tak jak mówię, takich sytuacji jak wymieniałem, na co dzień jest naprawdę setki i mógłbym je opisywać bez końca ale chcę to jakoś streścić. My naprawdę nie wymagamy od niego wiele, no ale chyba należy się nam przynajmniej szacunek z jego strony. Lekarz psychiatra, do którego regularnie uczęszcza od samego początku choroby, tłumaczy nam, że jest to taka choroba i musimy jakoś z tym żyć. Zalecił mu aktywniejszy tryb życia(nie jest to trudne do zrealizowania u nas na wsi) i ograniczenie papierosów, ale oczywiście on nic sobie z tego nie zrobił i nie wprowadził tego do życia, mimo że my też o to go stale prosimy. Leki przyjmuje regularnie i to chyba jedyna czynność życia codziennego, którą robi tak jak powinien.
No i chciałbym tutaj poprosić o opinię ludzi, którzy być może żyją z taką chorobą, bądź "znają się" na niej. Co zrobić, jak pomóc ojcu, jak pomóc też sobie w takiej sytuacji? Jak żyć u boku takiego człowieka, który z dnia na dzień coraz bardziej nas z mamą wykańcza? Dodam, że za czasów gdy był zdrowy nasza relacja, również nie istniała, nigdy się mną nie interesował, nie wychowywał mnie, nie rozmawiał ze mną, nie karał, nie nagradzał, był strasznie obojętny przez całe moje życie, można powiedzieć że wszystkie jego ojcowskie obowiązki przejęła mama ,więc tak jak mówię moja relacja z ojcem nie istniała, dlatego też nie czuję się zobowiązany do utrzymywania z nim kontaktu, jednak moja sytuacja materialna nie pozwala mi jeszcze na wyprowadzkę, ale przede wszystkim nie chcę zostawiać mamy samej z takim człowiekiem.
Czekam na porady, opinie i pozdrawiam czytelników.