Witam wszystkich. Moi drodzy, czytając wasze listy aż ściska mi się coś w gardle. Nie wiem już jak sobie radzić. Otóż... mam 37 lat, dwoje dzieci w wieku szkolnym i męża alkoholika. Żeby lepiej przybliżyć moją sprawę zacznę od tego ,że doskonale wiem czym jest alkoholizm w domu - zarówno z punktu widzenia dziecka jak i matki. Wiem, gdyż w moim dzieciństwie i młodości miałam pijącą matkę i tatę, który tylko z miłości do niej nigdy nie odważył się na rozwód. Moje życie było wtedy straszne. Mama nie była zwykłą alkoholiczką, ale nie wiem co gorsze. Piła średnio raz na rok ale za to przez cały miesiąc. Uciekała z domu a ja z tatą szukaliśmy jej po całym mieście, po melinach itp. Nieraz wracała do naszego mieszkania zawiana a ja chowałam się za drzewami żeby mnie nie zauważyła. Cały blok śmiał się i drwił. Nie wiedziałam, gdzie mam się podziać. Po powrotach dochodziła do siebie około tygodnia - trzeźwiała na różne sposoby- jęczała po nocach. Mój tato jakoś to znosił, czasem nie dawał rady i wtedy też pił ( ale to nie było nałogowe). Mamę wyrzucali z pracy - co kilkanaście miesięcy. Była bardzo dobrym pracownikiem umysłowym, zdolna i pracowita - ale to za mało. Nikt nie będzie akceptował w pracy pijaka. Nagle gdy skończyłam 18 lat - umarł mój tato. Świat się zawalił, bo nie miałam już nikogo kto mógłby być przy mnie. Płaczę do dziś... brakuje mi go wciąż a minęło już 18 lat. Mama załamała się bardzo - piła częściej i częściej. Brakowało nam pieniędzy. Nadszedł czas mojej matury i studia. Kupiła sobie przyjaciela psa i jakoś próbowałam sobie radzić. Poznałam chłopaka, który wydawał się doskonały - zabawny, dobry, pił jak każdy mój kolega z umiarem - zakochaliśmy się. Pochodził z biednej rodziny i dlatego miał ogromny zapęd do pracy. W krótkim czasie dorobiliśmy się pięknego domu. pojawiły się nasze dzieci, mama przestała pić. Po tylu latach - przestała na dobre. Może dlatego, że zrozumiała sens życia - wnuki tak na nią wpłynęły. A może dotarło do niej ile straciła bezpowrotnie. W każdym razie jest najlepszą babcią na świecie a moje dzieci jeszcze nie wiedzą, jakie ja miałam dzieciństwo.
Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że mój mąż okazał się alkoholikiem. Kogo jak kogo ale mnie nie da się oszukać w tej kwestii. dziś jesteśmy 14 lat po ślubie. Przez ten cały czas zdarzały się weekendy z imprezami u nas lub znajomych ale wydawało mi się ,że on to kontroluje. Od pewnego czasu - trzech lat niej chodzimy na imprezy a i u nas są tylko z okazji urodzin lub imienin i świąt. Jednak on jak tylko zbliż się weekend - zakupuje się piwskami. Są to czteropaki - których nie widzę, gdyż chowa je w garażu a później znika kilka razy w ciągu dnia. Nie ma u nas żadnego wolnego dnia bez alkoholu. Pije piwka od 12 tej w południe, do nocy. Z uwagi na to , że jest dość dużym facetem kiedyś nie było po nim widać ani trojakszkę ,że pił - dziś nie dość ,ze widać to jeszcze dochodzą z jego strony zaczepki. Próbuje rożnych - od wyzwisk po uszczypliwe docinki. Jest zwyczajnie chamski i wredny. Tak przelatuje weekend za weekendem. Czasem coś zrobi w ogrodzie czy ugotuje ale potem piwko za piwkiem -w ukryciu. Z miesiąca na miesiąc coraz więcej i więcej. Potem przychodzi poniedziałek a on jak nigdy nic siada za kierownicą i zaczyna tydzień intensywnej pracy. Prawie się nie widzimy. Po czym znów nadchodzi weekend- którego nienawidzę. Jak mnie zawsze cieszył - tak teraz nienawidzę. Każde wakacje - dwa tygodnie piwkowania a noce zalany. Każdy dzień pobytu w Chorwacji to dla mnie dzień stracony właśnie przez niego. Byłam szoferem i tylko woziłam z plaży do domu. W sumie coraz częściej łapię się na tym, że zaczynam o nim nie myśleć. Nie dzwonię gdy pracuje- nie brakuje mi go w domu. Myślę, że gdybym się finansowo uwolniła od niego - bo mao zarabiam z uwagi na pół etatu, to pewnie dawno by nas obok niego nie było. Są momenty, że wstyd mi przy dzieciach za niego. Potrafi wywalać najgorsze budy. Zwymyślać od najgorszych wyzwisk. Ja sama nigdy nie piłam. Mam wstręt do alkoholu od dziecka. Obiecałam sobie kiedyś, że moje dzieci nigdy nie zobaczą pijanej matki. Dlaczego znów ten cholerny alkohol niszczy moją rodzinę. Dlaczego pomimo doświadczeń nadal nie umiem sobie z tym radzić. Żal mi moich kochanych dzieci- są dla mnie wszystkim i nie chcę, żeby kiedyś byli tacy jak ich ojciec i babcia.
Dziś również niespodzianka - mąż po kłótni wychodzi z domu i za karę - nie zostawia nam pieniędzy na jedzenie. Wytrzeźwiał, przeliczył i foch gotowy. Tak jest często - igra ze mną wiedząc, że zarabiam tylko 600 zł. miesięcznie - dogryza mi z tego powodu każdego dnia. Mam głowę pełną tych cudownych słów, które od niego słyszę niemal zawsze. Dobrze, niech nie zostawia pieniędzy na chleb. Mam jeszcze parę groszy to jakoś damy radę. Babcia pomoże. Najważniejsze, że w weekend nie zabraknie czteropaków.... pozdrawiam :)