Witajcie, od pol roku jestem z madrym, cieplym i dobrym mezczyzna. Od poczatku nie ukrywal prawdy o swojej "dolegliwosci" aczkolwiek dozowal powoli. Ostatnie pol roku to ciagle zmiany nastrojow od niemoznosi wstania z loza, nie jedzenia czy nie mycia sie do wzglednie szczesliwych dni( mozna policzyc na palcach) Argument CHAD byl obok, przeczytalam troche i myslalam ze tabletki oraz moje wsparcie wystarcza :)
Trzy tygodnie temu dodanie do litu i lamotriginy kwetapiny i zaczynaja sie jazdy, wszystko co wczesniej we mnie bylo pozytywne dzisiaj jest stresujace oraz irytujace , Uwaza iz nie czul sie tak dobrze od wielu lat a ja zaklocam jego spokoj i chcialby sie czasowo odseparowac. Pewnie nie zostaje nic innego jak uszanowac wole i sie odsunac. Ciezko mi bo traktuje to osobiscie, gdy jestem odrzucana trucizna wylewa sie ze mnie w sposob ktorego boje sie i ja.
Wybaczcie ale potrzebowalam sie troche wygadac.
Pozdrawiam
.