Doskonale cię, niestety, rozumiem. Jestem o krok dalej - świeżo po rozwodzie. Problemy rozwiązały się tylko częściowo. Tacy ludzie nie potrafią przestrzegać ustaleń, przekraczają wszystkie możliwe granice. Grają na naszych uczuciach i co najgorsze na uczuciach dzieci- raz kochają raz nienawidzą. Chroń dzieci, bo w tym wszystkim one cierpią najbardziej. Wydaje mi się, że chorzy żyją sobie całkiem nieźle w swojej spaczonej rzeczywistości, zupełnie nie przejmując się losem, przecież najbliższych do tej pory, osób. Zupełny brak krytycyzmu w stosunku do siebie, reagowanie agresją na sugestie odnośnie leczenia i nasza wszechogarniająca bezradność w tej sytuacji. Wiem, co przechodzisz, naprawdę współczuję...