Artykuł przygotowany przez pacjenta. Jest to swego rodzaju pamiętnik, który pokazuje, co pacjent odczuwa w czasie choroby.
Reklama:
SOBOTA 24-Y LISTOPADA 2001 AD
Depresji ciąg dalszy. Nie chciało mi się wstać. Leżałem głodny i zły na hałasy - na psa Maxiego, który głośno szczeka, na ludzi, którzy trzaskają drzwiami i przez dwie godziny mają włączony odkurzacz, na dziecko, które głośno płacze i na chłopców, którzy głośno się bawią na schodach. Miałem też myśli samobó
jcze. Czy 20 tabletek litu by starczyło, żeby umrzeć. Ale też o tym, co by było, gdybym przeżył. Czy musiałbym żyć z uszkodzonymi nerkami. Po ostatniej nieudanej próbie nie mam odwagi połykać tabletek, bo nie wiem, jak zareaguję.
Wstałem o 15-ej, bo Tata do mnie przyjechał i powiedział, że trzeba dźwignąć dupę. Zastanawiam się, dlaczego jest taki nieczuły wobec mojej depresji. Pewnie sam nigdy jej nie zaznał i dlatego nie rozumie tego stanu ducha. A gdy już jej zazna, to pewnie tak jak Dziadek będzie stary i słaby. Aż nie chce mi się myśleć o tych czasach. A za 20 lat tak już może być...Ale...przez 20 lat tyle się może wydarzyć. Niemniej jednak trzeba się przygotowywać i myśleć o życiu, a nie o śmierci.
Ale co to za życie. Bez perspektyw. Bez radości. Bez dziewczyny. Bez seksu. Nawet bez lodówki. W nie swoim mieszkaniu, prawie bez pieniędzy. Trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby przetrwać takie niekorzystne czasy. A dzisiaj jeszcze oglądaliśmy przyszłe mieszkanie. O wiele gorzej się prezentujące niz obecne. Mniejsze, z mniejszą łazienką, z brzydkim junkersem, z odpadającą starą farbą w kuchni, ze starymi oknami. Ale starsi się napalili, bo tanie.(cena wywoławcza 32 000 zl) Pośredniczka - stara handlara - bardzo zachwalała - że zawsze się sprzeda, że rodzice dla dzieci mogą chcieć albo młode małżeństwo, że niewielkim nakładem się wyremontuje.
Czuję się niefajnie i nie wiem, jak to opisać. Takie uczucie niepokoju o przyszłość. Niezadowolenia z życia. Braku satysfakcji. Braku kontaktu z płcią przeciwną. Głodu erotycznego. Przytłumionego przez Clopixol, ale zawsze głodu. Dziś, gdy spotkaliśmy się z pośredniczką i najemcą mieszkania, to pozazdrosciłem mu dziewczyny. I pomyśleć, że w tym roku ja też mogłem mieć dwie dziewczyny i że nic z tego nie wyszło.
Spróbowałem gumę Nicorette i mi nie smakuje. Papierosy smakują lepiej. Taki nieprzyjemny jest ten głód palenia. I nic nie może go zaspokoić. Ale perspektywa zawału lub raka skutecznie odstrasza. Również, mam mało pieniędzy, a duże wydatki: na jedzenie, rachunki za telefon komórkowy, ZUS i czynsz. Gdybym miał jeszcze dziewczynę, to wcale bym nie wyrobił.
Zostało mi jeszcze 20 minut pisania na komputerze. Jak opisać te 19 czy 29 lat, żeby to było ciekawe i żeby było skuteczną przestrogą dla innych? Tyle jest chorób psychicznych - czy chociaż jednej jestem w stanie zapobiec? Czy też znowu stawiam sobie zbyt trudne zadanie do wykonania? Przede wszystkim, trzeba mieć dobre kontakty z ludźmi - trzeba czuć się akceptowanym i potrzebnym. I najlepiej być średnim- w niczym się nie wywyższać. Do wszystkiego mieć zdrowy dystans. Nie ulegać za bardzo wpływom. Wierzyć tak na 50%. Ufać tak samo. Ale przecież komuś trzeba ufać. Chociaż tej jednej osobie. A gdy na niej się człowiek zawiedzie? Co wtedy? Więc może lepiej wierzyć w Boga? A jeśli ta wiara oddala od ludzi? Lub jeśli ulegnie zwątpieniu? Dlaczego tak trudno ją odzyskać? Dlaczego jestem taki słaby? Fizycznie i psychicznie? Dlaczego kiedyś tak bardzo wierzyłem w Boga i Kościół, a dziś tak trudno mi uwierzyć w cokolwiek? W pozytywną naturę człowieka? W to, że świat jest na dobrej drodze - pomimo moich kłopotów i mojego czarnowidztwa.
Tak czy owak, na razie żyję i mam nadzieję, że będzie lepiej i że kiedyś pojadę do Ameryki. A dzisiaj jeszcze poczytam Biblię - i jutro napisze, jak było.
„THE GRIP OF THE DEPRESSION”
=„UŚCISK DEPRESJI”